Nasza przygoda rozpoczęła się 23 lutego 2014 r. Tuż po godzinie szóstej rano wznosiłyśmy się nad Krakowem. Do Lizbony (z przesiadką w Monachium) dotarłyśmy zaraz po południu. Zmęczone podróżą, chaosem, obawą przed nową kulturą i nieznajomością języka, usiadłyśmy na chwilkę, wpatrując się w olbrzymią ilość przepięknych soczysto zielonych palm. Po paru sekundach poczułyśmy, że to jest „to”. Ciepło zimowego portugalskiego słońca, cudownie komponowało się z delikatnym wiatrem znad oceanu. Zmęczenie i bojaźń przed nieznanym zniknęły.
Bez większych problemów dotarłyśmy do Sete Rios (tamtejszy dworzec autobusowy), gdzie kolejne kilka godzin spędziłyśmy, czekając na autokar do Portalegre. Zabijając czas, wypiłyśmy pierwszą portugalską „cafezinho”. Kiedy po godzinie dziewiętnastej w końcu przyjechał autokar, ruszyłyśmy w podróż do Portalegre. Podczas długiej jazdy w deszczową noc, stres i nerwy powróciły. Cztery godziny później dotarłyśmy na miejsce. Na dworcu czekał na nas koordynator Programu Jose. Odwiózł nas do akademika, od razu poszłyśmy spać. Ku naszemu zdziwieniu wśród zestawu pościeli nie znalazłyśmy kołdry – co kraj to obyczaj.
Pierwszy poranek rozpoczął się całkiem przyjemnie. Nasz koordynator pokazał nam całkiem prostą (nie oznacza to, że krótką) drogę do szkoły i pobliskich sklepów, oprowadził po budynkach uczelni.
Zaraz po przyjeździe musiałyśmy kupić podstawowe wyposażenie kuchenne, którego niestety w akademiku brakowało. Widok naszej trójki idącej z naręczem reklamówek, miotłą, mopem i suszarką na pranie, powodował salwę śmiechu każdego mijającego nas pieszego (o kierowcach już nie wspominając).
Wieczorem tego samego dnia spotkałyśmy nasze nowe koleżanki z piętra. Początkowo nie było między nami nici porozumienia, jednak, jak się później dowiedziałyśmy, spowodowane było to tym, iż Portugalczycy (w tym rejonie) są bardzo zamknięci w sobie, a język angielski stanowi dla nich dużą barierę.
Miałyśmy szczęście, naszymi sąsiadami okazali się nasi sąsiedzi zza południowej granicy Polski – Czesi. Jak to bywa w kulturze Słowian otwartość i gościnność jest naszą wspólną cechą. Zaprosili nas na kulturalną powitalną prywatkę. Od tego momentu miałyśmy już tylko coraz to więcej znajomych, którzy przy bliższym poznaniu okazali się fantastycznymi ludźmi.
Wielkim zdziwieniem było dla nas to, iż tutejsze zajęcia rozpoczynają się od godziny 8 rano i kończą się często o północy (wliczając w to bardzo długie przerwy). Większość zajęć to zajęcia praktyczne, zaczynając od zajęć teatralnych, muzycznych, kończąc na przedmiocie „gry i zabawy”. Musimy także wspomnieć o fantastycznych zajęciach Contemporary Europe podczas których dowiedziałyśmy się wiele o portugalskiej kulturze, tradycjach i kuchni.
Naszym ulubionym przedmiotem okazał się język portugalski. Dzięki uczestnictwu w kursie miałyśmy możliwość poznania podstaw języka w tym wielu zwrotów przydatnych w życiu codziennym. Zajęcia teatralne pomogły nam – studentkom pedagogiki w otworzeniu się na nowe pomysły przydatne w pracy z dziećmi. Nasza profesor Maria była zakochana w języku polskim. Często prosiła nas o krótką rozmowę w naszym ojczystym języku lub odczytanie krótkiego polskiego tekstu.
W ramach tego przedmiotu miałyśmy jednodniową praktykę z dziećmi w wieku wczesnoszkolnym. Wraz z koleżankami z Polski, odbywającymi także studia w ramach programu Erasmus, nauczyłyśmy wszystkich piosenki „Jedzie pociąg z daleka”. Cała sala bawiła się wyśmienicie, dla dzieci język polski nie stanowił trudności, a wręcz przeciwnie, chciały poznać inne polskie piosenki, bądź słowa. Dla nas widok ten był naprawdę czymś wyjątkowym i wzruszającym.
Jednak to nie było jedyne nasze przedsięwzięcie. W ramach przedmiotu, który łączył ze sobą elementy muzyki, dramy i plastyki opracowałyśmy i zaprezentowałyśmy performance którego tematem była woda, bardzo tutaj ceniona. Drużyna polsko–portugalska, jaką stanowiliśmy, bardzo dobrze ze sobą współpracowała, czego efektem był nasz występ przed innymi studentami i nauczycielami.
Marzec to czas karnawału, również i nam udało się wybrać na zabawę przebierańców. W tym czasie wraz z polskimi i czeskimi 'erasmusami' stworzyłyśmy drużynę Królewny Śnieżki i jej siedmiu krasnoludków. Nasze stroje zrobiły furorę w całym klubie.
Udało nam się także wziąć udział w Jazz Festival. Były to fantastyczne trzy dni, spędzone z muzyką. Oprócz koncertów uczestniczyłyśmy w warsztatach jazzowo–bluesowych ze znanym amerykańskim muzykiem i wokalistą Samuelem James’em. Niesamowite przeżycie!
Budynek szkoły jest starym budynkiem, jak całe budownictwo portugalskie. To nieporywające nocą miasto, porwało nas za dnia. Ciepłe słońce, oświetlające liczną zieleń i palmy (!). Na każdym kroku można podziwiać drzewa pomarańczowe, cytrynowe oraz oliwne. Kraj ten niewątpliwie ma swój porywający urok.
W chwilach wolnych od zajęć szkolnych starałyśmy się spędzać czas aktywnie, zgłębiając uroki Portugalii. Zaczynając od centrum miasta, jego najbliższej okolicy, czy najbliższych miejscowości. Ostatnią naszą wycieczką była podróż do Evory, która posiada zabytki z czasów starożytności. Jednym z ulubionych momentów dnia była pora obiadowa. To właśnie wtedy próbowałyśmy lokalnych potraw, które czasami przypominały nam polskie jedzenie.
To małe i przytulne miasteczko, promieniuje przyjazną atmosferą, nieustającym spokojem i słodyczą tutejszych ciast, czemu towarzyszy ciągle unoszący się w powietrzu zapach świeżo parzonej kawy. Mamy nadzieję, że będziemy mieć okazję tu jeszcze wrócić.
Pozdrawiamy
Małgorzata, Marta i Dominika